środa, 13 listopada 2013

Meanwhile...



Minęły dwa tygodnie, od kiedy tu jestem. Klimat jest okropny, wiecznie pada i wieje. Zdążyłam poznać już trochę ludzi, staram się wyrażać ostrożnie w stosunku do tych osób, o których wiem, że mogą zaszkodzić. Co do pracy… to no cóż. Tak jak podejrzewałam, mój organizm jest inny niż przeciętnej osoby tu przyjeżdżającej. Obecnie jestem w stanie praktycznie wyrobić normę w przeznaczonym do tego celu czasie- wiele zawdzięczam superviserce Justynie, która pokazała mi sposoby na zrobienie łóżka przy minimalnej ilości ruchów, dzięki temu zaoszczędziłam dużo czasu. Tak samo pokazała mi system, jakim powinnam się kierować przy pracy, aby wszystko było jak najlepiej zorganizowane i nie tracić cennych minut. Poszłam za jej wskazówkami i teraz pracuje wydajniej. Norma to 18 pokoi w 7,5 godz, ja jestem w stanie zrobić przy zrównoważonej liczbie check outów i stayów 17 pokoi w tym czasie, więc nie jest źle. Wiele dziewczyn skarży się na różne bóle - mi nic nie dolega, co zawdzięczam mam wrażenie treningom i kondycji, którą dzięki nim udało mi się wypracować. Nie mam problemu ani z plecami, ani z rękoma (podnoszenie materaców czy ściągnie pościeli wymaga szarpaniny, więc ktoś o słabo rozwiniętych mięśniach rąk ma przejebane), także ta robota to takie trwające 8h cardio, nic więcej (cardio, bo wykonujesz w szybkim tempie pewne sekwencje ruchów, jak szorowanie wanny, naciąganie pościeli, czy odkurzanie - pracuje całe ciało, ale całość wymaga dobrej wytrzymałości, ponieważ musisz się uwijać i nie ma mowy o odpoczynku czy przerwie). Generalnie nie jest najgorzej, ponadto tak jak przypuszczałam, mam inną psychikę i praca pod wpływem stresu czy gnębienie oraz pokazy siły spływają po mnie jak po kaczce. Za każdym razem, gdy słyszałam jakieś komentarze słuchałam ich z uwagą i na zakończenie dziękowałam za rady, to szybko wyjednało mi dobrą opinię u supervisorek i nie mam z nimi problemu, raczej starają mi się teraz pomóc niż zaszkodzić. To jest jeden z typowych błędów ludzi, którzy nie pracowali z przełożonymi - zamiast się burzyć i mówić „zrobiłam wszystko dobrze” należy okazać postawę chętnego ku poprawie jakości swej pracy człowieka - niezależnie, czy wszystko faktycznie było dobrze, czy nie. Jak umiesz okazać szacunek, nikt cie nie będzie gnębił długo niczym krnąbrne dziecko.
Obecnie do naszego hotelu przyjęto od chuja ludzi, ciągle napływają nowe kobiety, co mnie irytuje, ponieważ pracy w związku z zamieraniem sezonu jest coraz mniej, czyli codziennie może przypaść ci mała ilość pokoi. To działo się właśnie ostatnio i niepomiernie mnie irytowało bo co z tego, że pracę kończyłam o 12.45, czy też chwilkę po 14, skoro ilość pokoi starczyła tylko na pokrycie kosztów mieszkania? W tym tyg powinny mi przypadać już jakieś bardziej ludzkie liczby tych pokoi. Planuję pozostać tu do 20grudnia i mam nadzieję, że przez ten czas uda mi się cokolwiek zarobić, chciałabym bowiem odzyskać pieniądze, które włożyłam w przyjazd tu i zakup potrzebnych rzeczy, tj. jakieś 250euro. Mam nadzieję, iż uda mi się ten cel osiągnąć, ale jak będzie, czas pokaże. Strasznie brakuje mi treningów, bez nich odczuwam pustkę i pewną bezcelowość - im bowiem podporządkowałam swój tryb życia, snu, jedzenia etc, były źródłem nieustającego szczęścia i satysfakcji. Teraz jestem pustą skorupą, to co wcześniej stanowiło sens moich działań, zniknęło. Pokazuje też, że to uczucie, które towarzyszyło mi, gdy stawałam wyprostowana i chwytałam sztangę, a całe ciało mówiło „właśnie tu jest twoje miejsce” nie jest chwilowym kaprysem, który trwał przez 4 ostatnie miesiące, a stwierdzeniem faktu. Dlatego też pocieszam się tym, że jeszcze trochę i znowu wrócę do tego, co powinnam robić. Tylko czasami przeraża mnie myśl, co by się stało, gdyby Kasia nie przedstawiła mi tej dyscyplinie? Tyle lat przecież zmarnowałam nie zdając sobie sprawy z wspaniałości targania żelastwa, dlatego też z perspektywy czasu jestem jej niewypowiedzianie wdzięczna.
Początkowo strasznie dokuczała mi tęsknota za domem, z wiekiem widzę robię się coraz bardziej sentymentalna i coraz niechętniej poznaję nowych ludzi, a tu akurat trafia wiele kobiet, których towarzystwo mnie zwyczajnie męczy. Mają bardzo ograniczony umysł oraz horyzonty, a rzeczy, o których opowiadają, są dla mnie strasznymi pierdołami. Tak np. na skoczka przyszła do nas 23 letnia Magda, która z emfazą opowiadała o poznanych tutaj znajomych, jaraniu zielska o niemal codziennych libacjach w ich domu. Innej, 53 letniej kobiecie (Monika) oczy zaświeciły się na te słowa i Magda w wielkich słowach zapewniła ją, że zabierze ją na imprezę i pomoże poznać jakiegoś przystojnego Holendra. No ja pierdole, babka za pare lat będzie miała problem, żeby się samodzielnie wysrać, a w głowie jej teraz jakieś wielkie romanse po godzinach pracy! Albo inna kobieta, która z dumą rozpowiada, jaką to ma lekką rękę do wpierdolenia  komuś, kto tylko powie coś, co nie odpowiada jej gustom, nomen omen ma 54 lata i marzą się jej jeszcze suto zakrapiane imprezy. Są na szczęscie też i osoby, które mówią z sensem, pracują ciężko i przedstawiają sobą coś więcej niż głebie brodzika w wannie. 
***

A teraz pora na garść info o różnych nacjach widziane oczyma człowieka, który po nich sprząta.
1.      Chińczycy - wszelkiej maści mieszkańcy Azji posiadają grubsze, twardsze owłosienie co skutkuje tym, że wszędzie jest w cholerę włosów. Małych, grubych i praktycznie nie do pozbycia. Jest to dramat, ponieważ w pokoju nie może znaleźć się nigdzie ani jeden włos. Poza tym chińczycy zabierają w podróż cały swój dobytek życia, tj. talerze, sztućce, 10 par butów, poduszki, generalnie wszystko, co tylko uda im się przewieźć przez granicę. No i zupki. Widać wierzą, iż za granicą naprawdę źle karmią, więc zabierają całe tony przeróżnych zupek chińskich, które najczęściej gotują… w czajniku elektrycznym. Śmierdzi to potem jakąś obrzydliwą rybą, wywabić się nie da, generalnie masakra. Tipów nie zostawiają, bo i czemu? Wszak tylko upierdolili cały pokój a pod stopami chrzęści makaron,
2.      Anglicy - jest to zaraz po hindusach najbrudniejsza i najbardziej syfiasta nacja. Anglicy się nie myją. To fakt. Potwierdzony naukowo. Poza tym biegają w brudnych butach po pościeli, i uważają, że najpierw należy: wrócić i brudy wytrzeć w pościel, potem wetrzeć w ręcznik, jeśli zeszło to super, teraz pora porozrzucać bieliznę po całym pokoju i łazience, następnie zrobić szlak z ubrań i teraz nadeszła pora, aby zamówić winiacza i pić go w każdym szkle, które znajduje się z pokoju, tj. najpierw w kieliszku, później kubku, następnie szklance. Przecież następnego dnia przyjdzie głupia pokojówka i wszystko umyje. Ok., teraz pora na przekąski, które należy spożyć w łóżku. Ci, którzy się myją, korzystają z rzeczy typu: posypka Johnnssons baby dla niemowlaków (do tej pory nie wiem, gdzie oni ją sobie sypią, ale cała łazienka jest upierdolona w białym pyle), jakieś magiczne żele i mydła, które drucianą szczotką należałoby ścierać z szyby prysznica/wanny. Mężczyźni lubią też obsikać deskę klozetową oraz wytrzeć smarki o umywalkę. Kobiety zaś słyną z ostrego, krzykliwego makijażu, który wycierają co noc w poduszkę. Cała zabawa zaczyna się, gdy jest stay, a Ty musisz pościelić łóżko zasłane brudną bielizną (a rzeczy gości nie powinno się ruszać) oraz odkurzyć podłogę, na której walają się ciuchy. Tipów Anglicy nie zostawiają, jedynie syf taki, że ręce opadają.
3.      Hindusi - kto sprząta po hindusach ten wie, co oznacza przegrać dzień. Hindusi nie korzystają z wanny, a jedynie stają na podłodze w łazience i oblewają się wodą z butelek. Ponadto kobiety i mężczyźni nie mogą załatwiać się w to samo miejsce, więc gówno oprócz wody w łazience ściele się równo. Smród jest taki, że można zdechnąć a w hotelu, w którym pracuję nie ma otwieranych okien, tylko klimatyzacja. To jest koszmar, a masz 20 min, aby to wszystko ogarnąć. Tipy? A co to jest?
4.      Japończycy - z włosami sprawa ma się tak jak i z chińskimi, rzadziej jednak zabierają dobytek życia, są uprzejmi i często wychodzą, więc pokoje z powodu DND (do not disturb) nie odchodzą. Nie syfią tak strasznie, czasami zostawiają tipy.
5.      Biznesmeni - kategoria, o której marzy każda pokojówka, praktycznie nic nie tknięte, nie trzeba więc dokładać gąbek, mydełek, kaw, herbatek etc etc, pokój czysty, łózka wyglądają, jakby ktoś z nich korzystał, a nie przeszedł po nich tajfun, w łazience brak syfu. Tipy zostawiają praktycznie zawsze, ubrania się ładnie powieszone na wieszakach, brak brudnej bielizny walającej się po podłodze. Każdy chciałby po nich sprzątać.
Inne nacje w jakiś większy sposób nie dają o sobie znać. Czasami pokój jest brudniejszy, czasami czystszy. Nie ma na to reguły, jak w przypadku wyżej wymienionych osób. Enyłęj, jak widać, nawet w takiej pracy można się wiele nauczyć i nabyć resentymentów do ludzi.
W Holandii nie ma twarogu, Był to podstawowy składnik mojej diety, więc teraz strasznie cierpie. Ze względu na ceny nie gotuje sobie i moja dieta składa się z rogalików, masła orzechowego, pół kg jogurtu brzoskwiniowego, miseczka płatków z mlekiem, raz w czas pizzy mrożonej oraz dużej ilości wody. Wpierdalam teraz coś koło 2800 kcal dziennie (czyli od cholery więcej, niż normalnie) ponieważ tu nie ma niskokalorocznych rzeczy, naprawdę. Mam wrażenie (być może mylne), że powoli przestają być widoczne mięśnie, ale nie tyje raczej (nie mam wagi, ale wzięłam metr krawiecki, więc sprawdzam obwody, coś tam spadło z brzucha a poza tym wszystko stoi), w każdym razie noszę teraz rozmiar spodni 34-36 (całe życie nosiłam 40-42, więc w tych parach, które mam, się zwyczajnie topie i wiszą na mnie), co jest dla mnie strasznie dziwne, jestem ciekawa, jak będę wyglądać po miesiącu takiego śmieciowego żarcia. Z innych rzeczy to koszmarnie mi się tu śpi, pod moim łóżkiem ciągną się rury z ogrzewaniem co sprawia, że ono wiecznie drży przez wstrząsy oraz słychać wkurwiającei przyprawiające o ból głowy buczenie, poza tym wpsółlokatorka chrapie jak morświn, nawet moja matka nie chrapie tak głośno, a do tej pory była moim wyznacznikiem mistrza chrapania.
Mimo tych wszystkich niedogodności, powoli przyzwyczaiłam się do życia tutaj, chociaż dalej to miejsce zdecydowanie mi się nie podoba i drugi raz raczej tu nie zawitam. Jak będę miała czas i chęci, to postaram się poruszyć kwestię perspektyw pracy tutaj oraz wstępnie naszkicować działanie systemu socjalnego, gdyż Holandia jest przykładem państwa, które ciężko trawi taką falę emigrantów z jednej strony wraz z starzejącym się społeczeństwem z drugiej.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz