Z cyklu: Życie w dziczy. Muzyka.
Dziennik
20.12.2012r. Ostatnie obserwacje, łącznie z dzisiejszą pozwoliły mi na
wysnucie wniosku, iż ludność tubylcza lubi dźwięki blisko związane z
naturą, które często można usłyszeć na wsiach czy w lesie. Na szczególną
uwagę zasługuje utwór brzmiący jak cover wiertarki udarowej. Twórcy
udał się on przednie, gdyż normalny odgłos wiertarki brzmi przy tym
niczym trele słowicze. Ludność tubylcza
lubi jednak zróżnicowane utwory, w związku z czym zmuszona byłam
wysłuchać remixu łudząco podobnego do pracującej piły mechanicznej, ale
wzbogaconej o rytmiczne 'pierdolnięcie'. Muszę przyznać, iż nastrój
muzyki udzielił się również mojej skromnej osobie - miałam nieodpartą
chęć wyskoczyć przez okno. W tym momencie zrozumiałam, że najlepiej
będzie odbyć krótki spacer, ku uciesze skołatanego słuchu. Odkryłam
wówczas źródło muzyki tubylczej - mieściło się dokładnie dwa piętra
niżej. Morał z dzisiejszych obserwacji wysnułam prosty - czy to
oryginał,czy cover - dźwięk wiertarki udarowej pięknie niesie się
poprzez ściany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz