Każdy, kto słyszał o Andrzeju, czyli zapewne wszyscy moi znajomi, wiedzą iż nienawidzi on kąpieli. Niestety, jako że walczy obecnie z owsikami baraszkującymi w jego jelitach, kąpiele stały się jego przykrą niemalże codziennością. I tak oto podczas ostatniej doszło do big eventu. Wsadziłam go do wanny jak zwykle. On jak zwykle szalał, aby się z niej wydostać. Wanna jest wysoka, wiec do tego nie doszło. Ot, dzień jak co dzień.Jak się okazało, nie było to do końca prawdą. Zostawiłam go samemu sobie, w tym czasie udając się do kuchni, ponieważ masa brudnych naczyń wołała mnie jękliwym głosem. Gdy uporałam się z połową, zerknęłam, iż minęło już 20 minut, więc czas wyciągać Andrzeja. Przychodzę i paczam a tam! A tam! Cała wanna w gównie! Wzruszenie ścisnęło mnie za gardło, Andrzej nawalił z trzy kupy, na co wskazywały białe kamyczki w postaci moczników, kupa rozniesiona była po całej wannie, a mój jaszczurek dumnie stał pośrodku z kawałkiem strawionych liści przyklejonych do grzbietu. Gdy odzyskałam głos, pobiegłam po wielką misę i Matkę, co by wraz ze mną radowała się pierwszą kupą Andrzejka w wodzie. Wyciągnęłam me dzieciątko i położyłam w misce, następnie spuściłam wodę, zebrałam co większe kawałki gówna do wyrzucenia, resztę spłukałam, a potem chwyciłam za gąbkę, cif i zaczęłam szorować wannę. Gdy się z tym uporałam, przyszedł czas na oczyszczenie Andrzejka, ten oczywiście gdy tylko poczuł strumień wody, chciał natychmiast uciec, ale po drobnej walce udało mi się go umyć, następnie trafił na swój ulubiony ręczniczek kąpielowy, co by nie zmarzł podczas podróży powrotnej do terrarium. Tam zasiadł zadowolony na kamieniu a ja mogłam powrócić do czyszczenia miski.
Outlander
Zdarzyło się niedawno, iż miałam troszkum czasu i poczułam ochotę na obejrzenie jakiegoś zapychacza. Przypadkiem trafiłam na plakat serialu Outlander, jakaś roztarmoszona dziewoja wyciągała rękę do kogoś w spódnicy w kratę. Jakiś kostiumowy pomyślałam, a że dawno żadnego nie widziałam, postanowiłam odszukać go na filmwebie. Nie zagłębiając się szczególnie w opis, przeszłam od razu do komentarzy. Ktoś w krótkich słowach rzekł : Kostiumowy harlequin dziejący się w Szkocji z elementami soft porno. Zabijacz nudy jak znalazł! Lękałam się co prawda kreacji głównej bohaterki, ale okazała się ona normalną (i to ważne dla opowieści, normalna nie znaczy zwykła), rozsądną kobietą, która niechcący przeniosła się w czasie. Spodobał mi się realizm opowieści, wszyscy byli uwaleni błotem, cuchnęli, a główną bohaterkę prawie zgwałcono, bowiem latała w sukmance, która na koniec XIIIV wieku uznawana była za halkę. Pojawił się też i nasz amant, który bez koszuli wyglądał znacznie lepiej niż w niej. Miłym elementem były typowe dla Szkocji tamtego czasu spódnice, więc napaczałam się do syta na mięśnie łydek i ud i muszę przyznać, nie szczędzili czasu na siłce, oj nie. Jednak tak gdzieś w 3/4 serialu, fabuła zagęściła się, stała się dużo bardziej mroczna, a gdy GŁÓWNY ZŁY BOHATER wybatożył niemal na śmierć męża bohaterki, gdyż ten odmówił oddania swego odbytu w jego hm, ręce, naprawdę szczerze się zdziwiłam. Otóż został załamany typowy klasyczny układ, iż nasza heroina musi bronić swej czci niewieściej przed nikczemnikiem. To raczej nasz biedny bohater musiał uważać, któż mu pod tą spódniczkę zagląda. Ostatni odcinek pierwszego sezonu pozostawił mnie z grupką zębów, które musiałam pozbierać z podłogi. Szczegółowo pokazane tortury, następnie mąż heroiny został wielokrotnie zgwałcony, a na koniec GZB złamał go psychicznie. Tego się zdecydowanie nie spodziewałam. Ogromnym plusem serii jest niesamowicie klimatyczna muzyka oraz piękne zdjęcia. Dlatego też teraz jestem w trakcie pobierania pierwszego odcinka następnej serii. To, czego nauczyła mnie poprzednia - tu naprawdę może wydarzyć się wszystko, a fabuła jest ciężka do odgadnięcia. Miał być zwykły zabijacz nudy, a okazało się, że serial jest naprawdę dobrze zrobiony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz