środa, 13 listopada 2013

Meanwhile...



Minęły dwa tygodnie, od kiedy tu jestem. Klimat jest okropny, wiecznie pada i wieje. Zdążyłam poznać już trochę ludzi, staram się wyrażać ostrożnie w stosunku do tych osób, o których wiem, że mogą zaszkodzić. Co do pracy… to no cóż. Tak jak podejrzewałam, mój organizm jest inny niż przeciętnej osoby tu przyjeżdżającej. Obecnie jestem w stanie praktycznie wyrobić normę w przeznaczonym do tego celu czasie- wiele zawdzięczam superviserce Justynie, która pokazała mi sposoby na zrobienie łóżka przy minimalnej ilości ruchów, dzięki temu zaoszczędziłam dużo czasu. Tak samo pokazała mi system, jakim powinnam się kierować przy pracy, aby wszystko było jak najlepiej zorganizowane i nie tracić cennych minut. Poszłam za jej wskazówkami i teraz pracuje wydajniej. Norma to 18 pokoi w 7,5 godz, ja jestem w stanie zrobić przy zrównoważonej liczbie check outów i stayów 17 pokoi w tym czasie, więc nie jest źle. Wiele dziewczyn skarży się na różne bóle - mi nic nie dolega, co zawdzięczam mam wrażenie treningom i kondycji, którą dzięki nim udało mi się wypracować. Nie mam problemu ani z plecami, ani z rękoma (podnoszenie materaców czy ściągnie pościeli wymaga szarpaniny, więc ktoś o słabo rozwiniętych mięśniach rąk ma przejebane), także ta robota to takie trwające 8h cardio, nic więcej (cardio, bo wykonujesz w szybkim tempie pewne sekwencje ruchów, jak szorowanie wanny, naciąganie pościeli, czy odkurzanie - pracuje całe ciało, ale całość wymaga dobrej wytrzymałości, ponieważ musisz się uwijać i nie ma mowy o odpoczynku czy przerwie). Generalnie nie jest najgorzej, ponadto tak jak przypuszczałam, mam inną psychikę i praca pod wpływem stresu czy gnębienie oraz pokazy siły spływają po mnie jak po kaczce. Za każdym razem, gdy słyszałam jakieś komentarze słuchałam ich z uwagą i na zakończenie dziękowałam za rady, to szybko wyjednało mi dobrą opinię u supervisorek i nie mam z nimi problemu, raczej starają mi się teraz pomóc niż zaszkodzić. To jest jeden z typowych błędów ludzi, którzy nie pracowali z przełożonymi - zamiast się burzyć i mówić „zrobiłam wszystko dobrze” należy okazać postawę chętnego ku poprawie jakości swej pracy człowieka - niezależnie, czy wszystko faktycznie było dobrze, czy nie. Jak umiesz okazać szacunek, nikt cie nie będzie gnębił długo niczym krnąbrne dziecko.
Obecnie do naszego hotelu przyjęto od chuja ludzi, ciągle napływają nowe kobiety, co mnie irytuje, ponieważ pracy w związku z zamieraniem sezonu jest coraz mniej, czyli codziennie może przypaść ci mała ilość pokoi. To działo się właśnie ostatnio i niepomiernie mnie irytowało bo co z tego, że pracę kończyłam o 12.45, czy też chwilkę po 14, skoro ilość pokoi starczyła tylko na pokrycie kosztów mieszkania? W tym tyg powinny mi przypadać już jakieś bardziej ludzkie liczby tych pokoi. Planuję pozostać tu do 20grudnia i mam nadzieję, że przez ten czas uda mi się cokolwiek zarobić, chciałabym bowiem odzyskać pieniądze, które włożyłam w przyjazd tu i zakup potrzebnych rzeczy, tj. jakieś 250euro. Mam nadzieję, iż uda mi się ten cel osiągnąć, ale jak będzie, czas pokaże. Strasznie brakuje mi treningów, bez nich odczuwam pustkę i pewną bezcelowość - im bowiem podporządkowałam swój tryb życia, snu, jedzenia etc, były źródłem nieustającego szczęścia i satysfakcji. Teraz jestem pustą skorupą, to co wcześniej stanowiło sens moich działań, zniknęło. Pokazuje też, że to uczucie, które towarzyszyło mi, gdy stawałam wyprostowana i chwytałam sztangę, a całe ciało mówiło „właśnie tu jest twoje miejsce” nie jest chwilowym kaprysem, który trwał przez 4 ostatnie miesiące, a stwierdzeniem faktu. Dlatego też pocieszam się tym, że jeszcze trochę i znowu wrócę do tego, co powinnam robić. Tylko czasami przeraża mnie myśl, co by się stało, gdyby Kasia nie przedstawiła mi tej dyscyplinie? Tyle lat przecież zmarnowałam nie zdając sobie sprawy z wspaniałości targania żelastwa, dlatego też z perspektywy czasu jestem jej niewypowiedzianie wdzięczna.
Początkowo strasznie dokuczała mi tęsknota za domem, z wiekiem widzę robię się coraz bardziej sentymentalna i coraz niechętniej poznaję nowych ludzi, a tu akurat trafia wiele kobiet, których towarzystwo mnie zwyczajnie męczy. Mają bardzo ograniczony umysł oraz horyzonty, a rzeczy, o których opowiadają, są dla mnie strasznymi pierdołami. Tak np. na skoczka przyszła do nas 23 letnia Magda, która z emfazą opowiadała o poznanych tutaj znajomych, jaraniu zielska o niemal codziennych libacjach w ich domu. Innej, 53 letniej kobiecie (Monika) oczy zaświeciły się na te słowa i Magda w wielkich słowach zapewniła ją, że zabierze ją na imprezę i pomoże poznać jakiegoś przystojnego Holendra. No ja pierdole, babka za pare lat będzie miała problem, żeby się samodzielnie wysrać, a w głowie jej teraz jakieś wielkie romanse po godzinach pracy! Albo inna kobieta, która z dumą rozpowiada, jaką to ma lekką rękę do wpierdolenia  komuś, kto tylko powie coś, co nie odpowiada jej gustom, nomen omen ma 54 lata i marzą się jej jeszcze suto zakrapiane imprezy. Są na szczęscie też i osoby, które mówią z sensem, pracują ciężko i przedstawiają sobą coś więcej niż głebie brodzika w wannie. 
***

A teraz pora na garść info o różnych nacjach widziane oczyma człowieka, który po nich sprząta.
1.      Chińczycy - wszelkiej maści mieszkańcy Azji posiadają grubsze, twardsze owłosienie co skutkuje tym, że wszędzie jest w cholerę włosów. Małych, grubych i praktycznie nie do pozbycia. Jest to dramat, ponieważ w pokoju nie może znaleźć się nigdzie ani jeden włos. Poza tym chińczycy zabierają w podróż cały swój dobytek życia, tj. talerze, sztućce, 10 par butów, poduszki, generalnie wszystko, co tylko uda im się przewieźć przez granicę. No i zupki. Widać wierzą, iż za granicą naprawdę źle karmią, więc zabierają całe tony przeróżnych zupek chińskich, które najczęściej gotują… w czajniku elektrycznym. Śmierdzi to potem jakąś obrzydliwą rybą, wywabić się nie da, generalnie masakra. Tipów nie zostawiają, bo i czemu? Wszak tylko upierdolili cały pokój a pod stopami chrzęści makaron,
2.      Anglicy - jest to zaraz po hindusach najbrudniejsza i najbardziej syfiasta nacja. Anglicy się nie myją. To fakt. Potwierdzony naukowo. Poza tym biegają w brudnych butach po pościeli, i uważają, że najpierw należy: wrócić i brudy wytrzeć w pościel, potem wetrzeć w ręcznik, jeśli zeszło to super, teraz pora porozrzucać bieliznę po całym pokoju i łazience, następnie zrobić szlak z ubrań i teraz nadeszła pora, aby zamówić winiacza i pić go w każdym szkle, które znajduje się z pokoju, tj. najpierw w kieliszku, później kubku, następnie szklance. Przecież następnego dnia przyjdzie głupia pokojówka i wszystko umyje. Ok., teraz pora na przekąski, które należy spożyć w łóżku. Ci, którzy się myją, korzystają z rzeczy typu: posypka Johnnssons baby dla niemowlaków (do tej pory nie wiem, gdzie oni ją sobie sypią, ale cała łazienka jest upierdolona w białym pyle), jakieś magiczne żele i mydła, które drucianą szczotką należałoby ścierać z szyby prysznica/wanny. Mężczyźni lubią też obsikać deskę klozetową oraz wytrzeć smarki o umywalkę. Kobiety zaś słyną z ostrego, krzykliwego makijażu, który wycierają co noc w poduszkę. Cała zabawa zaczyna się, gdy jest stay, a Ty musisz pościelić łóżko zasłane brudną bielizną (a rzeczy gości nie powinno się ruszać) oraz odkurzyć podłogę, na której walają się ciuchy. Tipów Anglicy nie zostawiają, jedynie syf taki, że ręce opadają.
3.      Hindusi - kto sprząta po hindusach ten wie, co oznacza przegrać dzień. Hindusi nie korzystają z wanny, a jedynie stają na podłodze w łazience i oblewają się wodą z butelek. Ponadto kobiety i mężczyźni nie mogą załatwiać się w to samo miejsce, więc gówno oprócz wody w łazience ściele się równo. Smród jest taki, że można zdechnąć a w hotelu, w którym pracuję nie ma otwieranych okien, tylko klimatyzacja. To jest koszmar, a masz 20 min, aby to wszystko ogarnąć. Tipy? A co to jest?
4.      Japończycy - z włosami sprawa ma się tak jak i z chińskimi, rzadziej jednak zabierają dobytek życia, są uprzejmi i często wychodzą, więc pokoje z powodu DND (do not disturb) nie odchodzą. Nie syfią tak strasznie, czasami zostawiają tipy.
5.      Biznesmeni - kategoria, o której marzy każda pokojówka, praktycznie nic nie tknięte, nie trzeba więc dokładać gąbek, mydełek, kaw, herbatek etc etc, pokój czysty, łózka wyglądają, jakby ktoś z nich korzystał, a nie przeszedł po nich tajfun, w łazience brak syfu. Tipy zostawiają praktycznie zawsze, ubrania się ładnie powieszone na wieszakach, brak brudnej bielizny walającej się po podłodze. Każdy chciałby po nich sprzątać.
Inne nacje w jakiś większy sposób nie dają o sobie znać. Czasami pokój jest brudniejszy, czasami czystszy. Nie ma na to reguły, jak w przypadku wyżej wymienionych osób. Enyłęj, jak widać, nawet w takiej pracy można się wiele nauczyć i nabyć resentymentów do ludzi.
W Holandii nie ma twarogu, Był to podstawowy składnik mojej diety, więc teraz strasznie cierpie. Ze względu na ceny nie gotuje sobie i moja dieta składa się z rogalików, masła orzechowego, pół kg jogurtu brzoskwiniowego, miseczka płatków z mlekiem, raz w czas pizzy mrożonej oraz dużej ilości wody. Wpierdalam teraz coś koło 2800 kcal dziennie (czyli od cholery więcej, niż normalnie) ponieważ tu nie ma niskokalorocznych rzeczy, naprawdę. Mam wrażenie (być może mylne), że powoli przestają być widoczne mięśnie, ale nie tyje raczej (nie mam wagi, ale wzięłam metr krawiecki, więc sprawdzam obwody, coś tam spadło z brzucha a poza tym wszystko stoi), w każdym razie noszę teraz rozmiar spodni 34-36 (całe życie nosiłam 40-42, więc w tych parach, które mam, się zwyczajnie topie i wiszą na mnie), co jest dla mnie strasznie dziwne, jestem ciekawa, jak będę wyglądać po miesiącu takiego śmieciowego żarcia. Z innych rzeczy to koszmarnie mi się tu śpi, pod moim łóżkiem ciągną się rury z ogrzewaniem co sprawia, że ono wiecznie drży przez wstrząsy oraz słychać wkurwiającei przyprawiające o ból głowy buczenie, poza tym wpsółlokatorka chrapie jak morświn, nawet moja matka nie chrapie tak głośno, a do tej pory była moim wyznacznikiem mistrza chrapania.
Mimo tych wszystkich niedogodności, powoli przyzwyczaiłam się do życia tutaj, chociaż dalej to miejsce zdecydowanie mi się nie podoba i drugi raz raczej tu nie zawitam. Jak będę miała czas i chęci, to postaram się poruszyć kwestię perspektyw pracy tutaj oraz wstępnie naszkicować działanie systemu socjalnego, gdyż Holandia jest przykładem państwa, które ciężko trawi taką falę emigrantów z jednej strony wraz z starzejącym się społeczeństwem z drugiej.
 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Pokojówka w Holandii - czyli nowy rodzaj upodlenia



Nienawidzę wyjeżdżać. Kiedyś, gdy byłam małym i durnym gówniarzem myślałam z zachwytem o pracy, dzięki której będę mogła wyjeżdżać, nigdzie na dłużej nie zagrzać miejsca, wciąż poznawać nowe okolice i ludzi. Gdy podrosłam i mój charakter zaczynał się z kształtować i zamieniać w stałe struktury zrozumiałam, jak bardzo się myliłam. Każdorazowo psychiczne cierpienie, które pojawia się, kiedy zmuszona jestem wyrwać się z swojego poukładanego świata i życia, gdy kolejne okoliczności zmuszają mnie do porzucenia ważnych dla mnie ludzi, niszczy mnie to od środka. Pojawia się uczucie pustki i straty, którego nowe doświadczenia nie są wstanie wypełnić. Często słyszę, że trzeba w życiu wszystkiego spróbować. Otóż nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Nie trzeba próbować jedzenia robaków by wiedzieć, że są paskudne. To, kim jesteśmy pomaga nam zdefiniować szereg rzeczy, które warte są wypróbowania oraz te, których należy unikać. Dlatego też będąc w Polsce wiedziałam, że kolejny wyjazd „za chlebem” przyniesie ten sam ucisk w piersi, jak wcześniejsze sytuacje, gdy musiałam porzucić stabilizację na rzecz nieznanego.   
***
Na wyjazd zdecydowałam się z powodu problemów z znalezieniem pracy w Polsce oraz wizją dorobienia się jakichś oszczędności pracując za granicą. Że łatwo nie będzie,wiedziałam od początku. Zresztą pracy, takiej naprawde ciężkiej fizycznie się nie obawiałam - zbyt wiele w tym swoim krótkim życiu zapierdalałam, nierzadko zbliżając się do granic wytrzymałości mojego ciała, kiedy ból skatowanych mięsni stawał się potworny, a w głowie kołatała tylko myśl „niech to się skończy, ja już dłużej nie mogę” - mimo to jednak zaciskałam zęby i pracowałam dalej. W noc poprzedzającą wyjazd siostrze udało się dokopać do informacji o agencji pracy, w której się zatrudniłam - pisano tu o niewolnictwie, nieludzkich warunkach, oszustwie nie wypłacania większości pensji, jak i oszustwie w sprawie pracy nie na godziny, a na akord, tj. liczy się ilość przepracowanych pokoi. Kobiety pisały o zniszczonym zdrowiu i nerwach, o psychicznym terrorze przełożonych i wielu innych rzeczach, które czyniły pobyt tu dla nich niewykonalnym. Było już jednak za późno, aby się wycofać, poza tym najlepiej takie rzeczy zbadać na własnej skórze. Przyleciałam więc do Amsterdamu, gdzie z lotniska odebrał mnie koordynator i  zawiózł do biura, gdzie podpisałam stosowną umowę, a następnie odwiózł mnie do mieszkania. Tego dnia akurat szalał tajfun, pierwszy raz nie mogłam oddychać z powodu pędu powietrza, czy też musiałam trzymać się barierek, aby nie zwiało mnie na ulicę. Mieszkanie mieściło się w bloku w samym środku tureckiej dzielnicy, gdzie praktycznie białego człowieka uraczyć się nie dało. Ponadto, jak się okazało, trafiłam w sam środek konfliktu pomiędzy dwoma wrogimi obozami: jedną stronę stanowi moja współlokatorka, 29 letnia Asia, która od 5 lat błąka się po Europie zaczepiając się w różnych pracach, najwięcej czasu jednak spędziła tu, w Holandii, gdzie znalazła sobie chłopaka, który z kolei przyjechał w poszukiwaniu pracy z Portugalii. Druga strona to Bożenka ok. 45 letnia drobna kobieta, ogolony na łyso 28 letni Polak, Edward oraz młodziutka i durnowata Weronika, to oni rządzą mieszkaniem i z bezwzględnością prześladują oraz uprzykrzają życie osobom, które nie chcą się im podporządkować. W ten sposób wykurzyli całą rzeszę osób, manipulując nimi, obmawiając i stosując przeróżne fortele łącznie z groźbami. Zarówno Bożenka, jak i Asia potwierdziły wszystkie opinie, jakie znaleźć można w necie- o niewolniczo ciężkiej pracy, wypłatach takich, że starczy Ci tylko na jedzenie i wielu, wielu innych rzeczach. Podkreślając przy tym wielokrotnie, jak koszmarnie ciężka jest to praca. Około 90% kobiet nie wytrzymuje pierwszego tygodnia bądź dwóch - każda z tych kobiet to przykład innej, smutnej historii i tego, jak zostały potraktowane przez jebaną Polskę. Przyjechała tu kobieta, która miała sklep z ręcznie robionymi naczyniami,wazonami i innymi rekodziełami, zostałą oszukana przez częśc klientów, którzy nie zapłacili za zakupy oraz okradziona w nocy, straciła swoje źródło utrzymania, nasze drogie państwo natomiast wlepiło jej taki podatek, że stanęła w obliczu kilkudziesięciu tysięcznego długu. Wyjazd w celu zarobkowym jawił się jak marzenie, zostawiłą więc 18 letnią córkę i pojechała, gdy zobaczyła nieludzkie normy, których nie dało się wykonać, aby uzyskać pensję, o jakiej mówiło biuro, załamała ręce. Maksymalna ilość pokojów, jaką była wstanie zrobić wynosiła 14, a podstawą jest 18. Siedziała kobiecina więc po 9-10 godzin dziennie, gdy tymczasem płacono jej tylko za 5 godzin, reszte robiła za darmo. Ponadto zawsze coś było nie tak w posprzątanym pokoju, wiecznie ją cofano, aż zaczęła wątpić w siebie (takie załamanie podobno każda kobieta przeżywa, ciągle gdy jest besztana, gdy wiecznie jest coś nie tak, nie wyrabiasz się w czasie, bo masz np. 20 min na posprzątanie apartamentu, gdzie nie może znaleźć się ani jeden włos! Niezależnie, czy na podłodze, łózku, czy łazience), załamała się i wyjechała po dwóch tyg z łzami w oczach, mając jeszcze większe długi (za coś bowiem trzeba było kupić bilet). Inna kobieta została zwolniona po 25 latach pracy jako księgowa, w urzędzie pracy wysłano ją na staż, który prowadził 25 letni chłopaczek, kobieta wyśmiała to, bo czego on może ją nauczyć, skoro 25 ma lat doświadczenia w tej branży? Przyjechała, zrezygnowała po tygodniu - koszmarnie ciężka praca fizyczna + brak szacunku dla pracownika jako istoty ludzkiej totalnie ją zbił z nóg. Inna kobiecina zostawiła męża oraz 2 małe dzieci, pracowała wcześniej jako nauczycielka, ale szkołę zamknięto, żadnej innej pracy nie udało się znaleźć, a małe dzieci na utrzymaniu, też wyjechała i zrezygnowała po miesiącu, zaciskała zęby ze względu na rodzinę, ale psychika zaczęła jej siadać, ciało nie wytrzymywało wysiłku, Wróciła mając tylko tyle pieniędzy, co na powrót. Setki młodych dziewczyn po szkole/studiach z braku pracy i perspektyw wyjeżdżają łudzone wizją zarobku i możliwości stanięcia finansowo na nogi. Odbijają się od muru brutalnej rzeczywistości, nieprzygotowane na ciężki zapierdol, na traktowanie jak podgatunku ludzi - robaków z płaczem wracają do Polski. Zostają nieliczni - weterani, które są w stanie podołać ciężkiej pracy oraz przeszły kryzys i nie załamały się. Te pare osób pracuje dalej. Gdy człowiek słyszy te oraz wiele innych historii, dopada go bezsilna złość ,w jakim pojebanym kraju my żyjemy, że zmuszeni jesteśmy na masową migrację za pracą? Oderwani od domu, rodziny, wrzuceni w upiorny świat, gdzie jesteś niczym, tylko nędznym robakiem, którego obowiązkiem jest zapierdol do granic sił. I zdarzyć się to może w każdym wieku - nieważne, czy masz 20 czy 50 lat - nigdy nie możesz uzyskać pewności, że teraz nareszcie „wyszedłeś” na prostą. Holandia jest przepełniona po brzegi emigrantami całego świata, firmy zatrudniają pracowników tylko i wyłącznie przez agencje zatrudnienia - tak jest wygodniej, stajesz się mięsem, za które jedna firma płaci drugiej, na twoje miejsce znajdą się setki innych, równie zdesperowanych. Od dzisiaj mnie oraz wielu innych pracowników „dzierżawi” holenderska firma od polskiej agencji zatrudnienia. Nikt owej firmy na oczy nie widział, tylko co niektórzy wiedzą, jak się nazywa - a mimo to staliśmy się jej „własnością”. Nikt z nami tego nie uzgadniał, nie uprzedzał etc. Zresztą, po cóż miałby to robić? Jesteśmy jak konie pociągowe, które jeden właściciel może wypożyczyć drugiemu, kiedy ten ich potrzebuje.  Jedyne zmiany, jakie zaszły, to jeszcze mniejszy czas na posprzątanie pokoi. No i podobno mają pojawić się nowe ubrania służbowe, bo to w czym teraz chodzimy ciężko nawet skomentować. Pożółkłe ze starości, podziurawione bluzy i spodnie przypominające worki pokutne nadają nam kuriozalny wygląd. Wyobraźmy sobie zresztą - 4 gwiazdkowy hotel, a po korytarzu snuje się człowiek w poplamionym, starym białym worze, przy każdym kroku zaś widać kolana, które przeświecają z olbrzymich dziur w spodniach. Nawet w szpitalach psychiatrycznych noszą lepsze rzeczy. Poza tym trzeba cały czas uważać, co i do kogo się mówi, jest masa fałszywych osób, które zrobią wiele, by Ci zaszkodzić z czystej złośliwości, plotki szerzą się wielką falą, a wszystko spowija aura słodkiej fałszywości. Jak długo tu zostanę nie wiem, w przeciwieństwie do większości osób tu przyjeżdżających miałam kontakt z ciężką pracą, życie też mnie nie oszczędzało, wiec generalnie trochę potrzeba, aby mnie psychicznie złamać. Jak kasa nie będzie się zgadzać - wypierdalam. Jak za bardzo będą mną pomiatać - też. Nie mam zamiaru za byle grosz zapieredalać jak głupi osioł czy dać się traktować jak śmieć. Chyba, że z kasą nie będzie najgorzej, wówczas co wielokrotnie uświadomiło mi życie, jestem w stanie znieść bardzo wiele jeśli o warunki pracy chodzi czy też traktowanie przez przełożonych. Resztę zweryfikuje czas. Często słyszę, czy przyjechałam tu na stałe. Odpowiadam wymijająco, że wszystko zależy od tego, jak będę sobie radzić w pracy, ale prawda jest taka, że niezależnie od wszystkiego nie wiąże z tym miejscem żadnych planów, które przekraczałyby najdłuższy okres w postaci kilku miesięcy. Moja rodzina i bliscy są w Polsce, a na dłuższą metę nie potrafię żyć z dala od tej emocjonalnej więzi, która daje mi poczucie bezpieczeństwa i przynależności. A tego żadne pieniądze nie są w stanie zapewnić.
***
Jutro przypada mój pierwszy dzień pracy samej, standardowo jak to w takiej sytuacji bywa dostanę 10 pokoi i pojawi się ostateczny sprawdzian, co pamiętam a czego nie oraz ile czasu mi to wszystko zajmie. Zobacze tez, ile razy będę zawracana, aby coś poprawić. Później jak będę miała czas opiszę, na czym dokładnie ta praca polega. Warto byłoby jednak wspomnieć o tym miejscu, w którym się znalazłam, a więc o Amsterdamie. Pierwsze słowo jakie ciśnie się w związku z nim to porządek. Już lecąc samolotem zaskakiwała niezwykłą precyzja, z jaką były podzielone pola - wyglądały jak odmierzone przy pomocy linijki równe prostokąty, całość z lotu ptaka zaskakiwała geometryczną precyzją. Nawet kanały przecinające cały Amsterdam tworzyły równe półkola. W samym mieście ciężko doszukać się jakiejś dysharmonii, nawet wejście do komunikacji miejskiej nie jest takie proste - są oddzielnie drzwi, którymi się wchodzi oraz takie, którymi się wychodzi. Pierwsze i 4 są wejściowe, resztą się wychodzi. Na tablicy wyświetla się nazwa następnego przystanku wraz z informacją, jakie inny środki komunikacji (tj. busy, tramwaje czy metro) z niego bądź pobliskiego odjeżdżają wraz z ich numerami. Aby autobus czy tramwaj się zatrzymał należy nacisnąć przycisk stop, które są rozlkowane przy każdym siedzeniu, inaczej kierowca się nie zatrzyma. Kolejna ważna różnica to brak biletów, używa się kart magnetycznych, które przy wejściu i wyjściu należy przyłożyć. Wszystko to, aby zaoszczędzić jak najwięcej czasu oraz jeszcze bardziej uporządkować życie Holendrów. Wszędzie jest czysto, nie ma brzydkich, starych budynków, które sterczałyby gdzieniegdzie, jak to zdarza się wielokrotnie w polszy, żadnego grafitii, śmieci na ulicach, czy chociażby nierówno położonej kostki brukowej. Budynki postawiono z rozmysłem, to samo tyczy się ulic, które z perspektywy wyglądają jak równe linie, przystanki są nowe i zadbane, brak jakichkolwiek śladów wandalizmu. Wszystko zostało postawione w tym mieście z rozmysłem, nie ma miejsca na inne użytkowanie, niż to, które zamyślili twórcy poszczególnych części miasta. Amsterdam ze względy na ilość kanałów często zwany jest Wenecją Północy. By to lepiej zobrazować posłużymy się przykładem - każdy z nas wie, jak wyglądają pierścienie, które tworzą się na wodzie. Kanały przecinające Amstersdam przypominają właśnie takie pierścienie odchodzące od środka, tworzą równe półkola. Dlatego też nie ma możliwości nie mieszkać w pobliżu któregoś z nich, w drodze do pracy mijam 3 bądź 4, znajdują się niedaleko domów mieszkalnych, a sporo część ludności parkuje tam swoje łódki, czy też żaglówki, co tworzy dosyć kuriozalne wrażenie, iż mieszkańcy tego miasta równie dobrze do pracy mogą popłynąć.
\Często można spotkać się z opinią, iż Holandii dużo ludzi jeździ rowerami, Jest to błędne mniemanie - tam wszyscy się poruszają w ten sposób, samych rowerów jest z pierdyliard a może i więcej. Dlatego też należy być czujnym - kierowcy samochodów są uprzejmi i zwracają uwagę na przechodniów, rowerzysta - nigdy!
***
Jestem po pierwszym tygodniu pracy. To jest koszmar. Obóz pracy to doskonałe określenie. Gdybym mogła, wyjechałabym już dziś, ale nie mogę. Dlaczego? Firma doskonale sobie to wymyśliła. Bez numeru sofi wypłata jest podobnież „nielegalna”. Ale praca jak się okazuje, jest jak najbardziej legalna. Po tym, jak staliśmy się inwentarzem nowej firmy, zaszło wiele niekorzystnych zmian, które jeszcze bardziej utrudniają pracę. Mam nadzieję, że sofi uzyskam w tym tygodniu, bo z „zarobionej” kasy nie starczy mi nawet na jedzenie, a co dopiero na powrót do Polski. Wczoraj nie dostałam trolleya(tj wózka, gdzie jest pościel i wszystkie rzeczy niezbędne do sprzątnięcia pokoju i uzupełnienia brakujących rzeczy) latałam więc po całym piętrze po poszewki na pościel, mopa etc. w związku z czym 9 pokoi (zapierdolonych tak strasznie, że łzy człowiekowi w oczach stają) zrobiłam w 8 godzin. Zapłacą mi jednak tylko za 3,5 h. Ogółem sprawa wygląda tak - arbex liczy sobie za każdą naszą przepracowaną godzine, ale nam płaci za pokój. Po wstepnych obliczeniach na podstawie roznych zebranych informacji wyszło mi, że za posprzatanie pokoju brutto masz 3,6 euro. Netto to jakies 2,6-7 euro.To jest wyzysk w najczystszej postaci, ponieważ my pracujemy na tych jebanych oszustów, płacimy im ubezpiecznienie, za mieszkanie, a oni jeszcze potrącają z naszej wypłaty olbrzymie pieniądze bo godz naszej pracy to..19euro! A my z tego zobaczymy przy dobrym tempie 7,2 euro na godz.  Druga sprawa to ilość pokoi, którą jesteśmy w stanie zrobić. Są ich dwa rodzaje check outy, które trzeba wysprzątać totalnie i przygotować (masz na nie 20 min, a prawda jest taka, że jak masz do zrobienia dwa łóżka to one same pochłaniają 15 min jak się spieszysz) a co łazienką? Pomyciem szklanek i wypolerowaniem ich? Te pokoje to zmora a są liczone tak samo jak staye. W tych przebywają goście i trzeba umyć łazienkę, wymienić ręczniki, zaścielić łóżka oraz zmyć podłogę, pomyć szklanki etc etc. Na to masz 10 min. Robi się je o niebo szybciej i łatwiej, ale nikt nie patrzy, jaka różnica jest między nimi- 10 check outów to można się zatyrać, a 10 stayow spokojnie do 14 jesteś w stanie zrobić. Ludzie, jak widzą nas pchających ten 100 kg wóz w poszarzałych, poplamionych i podartych ubraniach chwytają się za głowę i się słyszy po ang „Spójrz tam, widzisz?” (wskazując na nas) „Mój Boże”. To co się tu dzieje to łamanie praw człowieka, pracy etc. Także mój plan to zdobyć sofi i jebać to wszystko, mam nadzieję, że stanie się to niebawem, bo każdy dzień tej harówy za psi grosz mija się z celem, a ta firma nie chce oddać tak łatwo kury znoszące złote jajka, jakimi jesteśmy my i robi bardzo wiele utrudnień, słyszałam o dziewczynach, którym grożono, utrudniano wszystko na każdym możliwym kroku. To od nich zależy uzyskanie sofi, samej nie mogę iść do biura, ponieważ już mnie zgłosili jako pracownika. Oni specjalnie tak bardzo opóźniają to, aby trzymać w niepewności pracowników i nie pozwolić im odejść za szybko. Enyłej, teraz doskonale rozumiem, czemu 90% rezygnuje i stąd ucieka.