sobota, 26 maja 2012

Tyrania chwili

Obecnie żyjemy w świecie bez opóźnień, tempo informacji rozprzestrzenia się natychmiastowo. Katastrofa po drugiej stronie świata jest naszą katastrofą. Wydarzenia polityczne, czy medialne nie mają już zasięgu tylko krajowego. Czas rozumiany jako środek budowania dystansu i bliskości przestał istnieć. XXI wiek to okres „tyranii chwili”. Eriksen słusznie opisał zmianę, jaka dokonała się w pojmowaniu przez ludzi czasu. Niejako kolonizujemy czas- planując, staramy się tak ułożyć szereg zadań, aby potem móc znaleźć „czas dla siebie”. To wiąże się z jarzmem pośpiechu. A jak powszechnie wiadomo, szybkość jest matką uproszczeń- nie da się przeczytać książki szybko i bardzo precyzyjnie. Bezpośrednim skutkiem tego procesu jest pogorszeni jakości. Jesteśmy zewsząd bombardowani gigantycznymi ilościami informacji, których nigdy nie będziemy w stanie przyswoić i przetworzyć w danej jednostce czasowej. W związku z tym, coraz częściej zmuszeni jesteśmy do manipulacji własnym czasem. Dzielimy go na części, tak aby móc „pomieścić” wszystkie wydarzenia oraz „zdążyć” wypełnić plan dnia. Współcześnie wyjątkowo popularne stały się wszelkiego rodzaju terminarze oraz organizery. Jak bardzo, przekonałam się na pierwszym roku studiów, gdy przypadkiem zajrzałam do terminarza współlokatora i zauważyłam, iż z dbałością zapisał, kiedy oraz o której godzinie powinien się wykapać, czy naładować telefon, nie pozostawiając tego typu czynności przypadkowi. Zanotował również informacje, dotyczące przewidywanej daty zamówienia pizzy czy udania się do pierogarni.  Był dla mnie żywym dowodem na to, iż oświeceniowy mit wiedza=wolność współcześnie działa jako nierówność- im mniej wiemy, tym więcej czasu możemy przeznaczyć na mniejszą liczbę czynności.
W społeczeństwach azjatyckich, zwłaszcza w Japonii, od dziecka wpaja się pewne wzorce oraz modele organizowania czasu. Na piedestał zostają wyniesione wartości takie jak nauka, czy praca. Powstał zupełnie nowy problem w relacjach międzyludzkich- małżeństwa zawierane w młodym wieku, w skutek przebywania jednego z współmałżonków praktycznie codziennie po kilkanaście godzin w miejscu pracy sprawił, iż w momencie przejścia na emeryturę, styka się ze sobą dwójka, zupełnie obcych sobie ludzi. 

Nasuwa się pytanie, czy jesteśmy jeszcze w stanie zatrzymać proces kolonizacji czasu, wyrwać się z pod tyranii chwili? Obserwacje, z jakimi stykam się na co dzień, przeczą temu. Najpierw bowiem potrzebne byłyby ogólne chęci ku temu, a wielkie korporacje zatrudniające ogromne ilości pracowników dążą do jak najlepszego ich „wyeksploatowania”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz